Od 28 września do 3 października br. w Wiecznym Mieście odbywała się kolejna światowa konferencja Międzynarodowego Towarzystwa na rzecz Wolności Jednostki (ISIL). Tym razem na owym corocznym zlocie wolnościowców z całego świata zjawiło się, dzięki pomocy finansowej ze strony kierownictwa tej organizacji (pokrycie większości kosztów uczestnictwa i pobytu), aż sześć osób z Polski, w tym niżej podpisany. Zjawili się także goście z takich krajów, jak Albania, Serbia, Białoruś, Rumunia czy Łotwa. Najwięcej było rzecz jasna Amerykanów (choć byli wśród nich tacy, co nie przyznawali się do Wuja Sama – jeden pan zamalował sobie na identyfikatorze skrót „USA” i napisał „Occupied Dixie”, czyli okupowane stany Południa) oraz gospodarzy – Włochów. Przedstawiciele tych narodowości przeważali również wśród mówców.
Tegoroczna konferencja odbywała się pod hasłem „The End of Nation State”, czyli „Koniec państwa narodowego”. Przez cztery dni (w pierwszy i ostatni dzień konferencji wykłady nie odbywały się) przedstawiano rozmaite alternatywy dla tej wyraźnie nielubianej przez wolnościowców instytucji. I tak prof. Randy Barnett z Boston University Law School stwierdził, że usługi sądowe i policyjne mogłyby być z powodzeniem świadczone „policentrycznie”, tzn. bez instytucji monopolizującej ich świadczenie na danym terytorium. Byłoby to naturalną konsekwencją powszechnego zaakceptowania prawa każdego do odmowy płacenia za usługi nie zamówione w drodze dobrowolnej umowy – w tym usługi z zakresu zapewniania bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości (zasada niekonfiskaty) oraz prawa każdego do świadczenia innym wszelkich usług nie powodujących naruszenia czyjejś wolności – w tym również usług z wyżej wymienionego zakresu (zasada konkurencji). Prof. Bertrand Lemennicier z Francji rozważał możliwość prywatyzacji obrony narodowej. Walter Block z USA wygłosił wykład o wolnorynkowej ochronie środowiska, natomiast Boudewijn Bouckaert z Uniwersytetu Gandawskiego alternatywę dla obecnych państw narodowych upatrywał w czymś w rodzaju średniowiecznych „wolnych miast”.
Bardzo ambitny i interesujący projekt przedstawił Rigoberto Stewart z kostarykańskiego Movimiento Libertario. Jego zdaniem całkiem realny jest pomysł faktycznego oderwania od Kostaryki jednej z jej prowincji, Limon i przekształcenia jej w autonomiczną wolną strefę z własną wolnościową konstytucją (zakazującą m. in. przymusowego opodatkowania i uznającą kostarykańskie prawo tylko w tych dziedzinach, w których nie gwałci ono wolności jednostki). Obecnie Limon jest jednym z biedniejszych regionów Kostaryki, która cała nie jest zbyt bogatym krajem. Według Rigoberto Stewarta jako wolna strefa może się ona jednak szybko stać środkowoamerykańskim „tygrysem”. Przekształcenie Limon w wolną strefę miałoby nastąpić w sposób oddolny, w wyniku zdobycia szerokiej akceptacji mieszkańców tego regionu. W promocji tej idei pomóc ma zorganizowania światowej konferencji ISIL w 1999 r. właśnie w Limon.
Jeżli mowa już o wolnych strefach, to podobny pomysł miał wcześniej Michael van Notten, z pochodzenia chyba Belg, który osiedlił się w Somalii. Zamierzał on kupić w tym celu ziemię (bodajże jakiś archipelag) od jednego z tamtejszych plemion. Jak na razie transakcja ta nie doszła do skutku, van Nottena w Rzymie nie widziałem, ale wśród rozprowadzanych na konferencji papierów krążył tekst pt. „Czy Somalia naprawdę potrzebuje państwa?”. W kraju tym od 1991 r. nie ma w praktyce centralnego rządu, a mieszkające tam plemiona rządzą się same kierując się tradycyjnym prawem zwyczajowym zwanym Xeer. Jak wynika ze wspomnianego tekstu, gospodarka Somalii jest niemal całkowicie wolnorynkowa, rządowe wydatki zbliżone są niemal do zera, a inflacja jest bardzo niska. Co ciekawe, gospodarka od 1991 r. wcale nie podupadła, a przeciwnie – rozwija się (zwłaszcza telekomunikacja i transport lotniczy), podobnie jest ze szkołami i szpitalami. Mimo to inne państwa i międzynarodowe organizacje wciąż usiłują przywrócić w Somalii jednolitą centralną władzę. Na początku listopada w jednym z tamtejszych miast, Bosaasso, planowana jest w tym celu międzynarodowa konferencja z udziałem przedstawicieli ONZ, Unii Europejskiej, Ligi Arabskiej, Etiopii, USA, Francji i Włoch.
Z wydarzeń bieżących na konferencji poruszano sprawy separatyzmu na północy Włoch oraz tego, co dzieje się w Europie Wschodniej. Pierwszy z tych tematów został poruszony przez zaproszonego na konferencję deputowanego do włoskiego parlamentu Guido Savellego – byłego komunistę, obecnie liberała i członka koalicji Biegun Wolności Berlusconiego. Jego zdaniem rozpad Włoch byłby klęskł, tym niemniej niezadowolenie mieszkańców Północy jest słuszne i zrozumiałe, zważywszy politykę prowadzoną przez włoskie państwo. Stanowiąc 40% ogółu ludności Włoch, płacą oni 53% wpływów z podatku dochodowego, 61% wpływów z podatku od zysków przedsiębiorstw, 59% wpływów z podatku od produkcji przemysłowej, 73% wpływów z podatku od zysków z transakcji finansowych i 70% wpływów z podatku VAT. Pieniądze te są w dużej mierze przekazywane na Południe – według Savellego od zakończenia wojny przepłynęło w ten sposób ponad biliard lirów (ok. 2 biliony nowych złotych, czyli ok. 600 miliardów dolarów – średnio 12 miliardów dolarów rocznie!). Zdaniem Savellego Włochom – również tym z Północy – nie potrzeba jednak nacjonalistycznych haseł, flag i sentymentów, ale „nowej, liberalnej klasy politycznej”. No cóż, czego można spodziewać się po członku parlamentu z aspirującej do rządzenia partii… Szkoda tylko, że nie dano wypowiedzieć się komuś z Lega Nord – ISIL popiera i popierał ruchy separatystyczne i decentralistyczne w najrozmaitszych krajach (Quebec, niektóre stany USA, Indianie północnoamerykańscy, Kraj Przylądkowy, Somalia, teraz Limon), ale w tym przypadku jakoś tego nie zauważyłem. (A warto przypomnieć, że uchwalona przez separatystów Karta Praw Obywateli Padanii daje wszystkim obywatelom Padanii prawo do odmówienia płacenia podatków narzuconych na nich bez ich jawnie wyrażonej zgody).
Co do Europy Wschodniej, to zebrani wysłuchali opowieści Stephena Browne’a, Amerykanina, który spędził kilka lat w Polsce, Bułgarii i Jugosławii nauczając angielskiego. Na temat sytuacji w swoich krajach wypowiadali się także goście z Rumunii, Łotwy, Albanii i Białorusi.
Parę wykładów poświęcono wolnościowej filozofii i myśli politycznej. W środowisku wolnościowych (szczególnie w ISIL) dużą atencją cieszy się osoba i poglądy Ayn Rand, co nie przeszkadza jednak uczniom Rand – ruchowi obiektywistów – odnosić się do wolnościowców z wrogością, jako do tych, którzy „plagiatują obiektywistyczną teorię polityki, odrzucając metafizykę, epistemologię i etykę, na których się ona opiera” (A. Rand, Philosophy: Who Needs It). Rand nazywała wolnościowców także „hippisami prawicy” i „anarchistami” (co w jej ustach było obelgą, mimo iż de facto konsekwentne traktowanie jej politycznej doktryny musiało właśnie do anarchizmu prowadzić, co zauważył m. in. Roy Childs jr. w swoim „Otwartym liście do Rand”, a także wielu innych wolnościowców akceptujących generalnie jej poglądy). Ostatnio jednak widać próby zbliżenia między oboma ruchami i na rzymskiej konferencji wystąpił Bob Bidinotto z Institute for Objectivist Studies, namawiając do zgody i współpracy, co zostało z aplauzem przyjęte przez słuchaczy. Dla mnie osobiście idee Rand, takie jak wyprowadzanie „obiektywnej” etyki z przesłanek ontologicznych i epistemologicznych oraz wyprowadzanie wolnościowej (co trzeba przyznać) etyki z uznania, że najwyższą wartością dla każdego jest (obiektywnie) jego życie, rażą nielogicznością, mam też zastrzeżenia dla jej moralnego potępienia altruizmu (wg niej człowiek wtedy sprzeniewierza się wspomnianej wyżej obiektywnej wartości, „samopoświęcając” się, co dla mnie jest kompletną bzdurą), ale jeśli czyjś umysł funkcjonuje tak, by znaleźć w tych ideach uzasadnienie dla libertarianizmu, to mi to nie przeszkadza. Osobne wykłady poświęcono też nieżyjącemu już prof. Murrayowi Rothbardowi oraz autorowi Anarchy, State, And Utopia prof. Robertowi Nozickowi.
W ostatnim dniu wykładów (czwartek 2 X) poruszano kwestie zbliżającego się wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty euro (co zostało zgodnie skrytykowane) oraz swobody rynku finansowego.
Na część nazwijmy to „rozrywkową” konferencji składała się wycieczka po Rzymie (ogólnie bardzo brudne, hałaśliwe i ponure miasto) oraz dwa bankiety – na początek w ogrodzie, przy dźwiękach jakiegoś rockandrollowego zespołu i na koniec w restauracji.
Przyszłoroczna konferencja ISIL ma odbyć się w Berlinie pod koniec sierpnia (Niemcy już w Rzymie zapisywali pierwszych chętnych). W 1999 r. ISIL ma spotkać się, jak już pisałem, w Limon w Kostaryce, a na rok 2000 planowany jest wielki zjazd w Nowym Jorku (być może w Rockefeller Center…).
Jacek Sierpiński