– Trzeba przyznać, że startowanie w wyborach do parlamentu nie jest zbyt popularnym zachowaniem w środowiskach wolnościowych, nawet w USA, gdzie istnieje Partia Wolnościowa. Co Cię do tego skłoniło?
– Mam za dużo do stracenia, jeśli chodzi o majątek, samochód itp. i nie będę walczył o wolność tak, jak Timothy McVeigh czy Waluś, albo w inny sposób ostentacyjnie łamiąc prawo.
– Jesteś więc bogatym człowiekiem?
– Jak na polskie warunki jestem średnio bogaty – mieszkanie własnościowe, własny garaż, samochód, dom w budowie. Jestem też współwłaścicielem firmy.
– Wśród wielu ludzi panuje duża nieufność w stosunku do osób zajmujących się biznesem – uważa się, że nie jest możliwe dorobienie się bez układów, „pleców”, złodziejstwa, wyzysku pracowników…
– Jest to kompletna bzdura, przy czym owszem, w tym kraju dorobić się bez układów jest znacznie trudniej, co wcale nie oznacza, że nie można. Dla wyjaśnienia – moja firma nie posiada żadnych koncesji, a 98% obrotu przypada na osoby fizyczne lub firmy prywatne.
– A jeśli chodzi o wyzysk?
– Czegoś takiego tak naprawdę nie ma. Umowa o pracę jest zupełnie dobrowolna i nie ma przymusu pracowania za takie czy inne pieniądze w takiej czy innej firmie. Jeśli ktoś nie chce być „wyzyskiwany”, niech sobie zmieni pracodawcę, założy własną firmę lub działa w tzw. szarej strefie. Gdybym nie posiadał żadnego majątku, to z pewnością zająłbym się narkotykami, przemytem, praniem tzw. „brudnych pieniędzy” albo czymś podobnym – przy czym taką działalność uważam za moralnie uczciwą. Zresztą jak ktoś nie ma nic do stracenia – prawo jebać, nic się nie bać i nie dać się złapać. Gdybym miał żonę, to cały majątek zostałby natychmiast przepisany na nią dla mojego własnego bezpieczeństwa. I wtedy niewykluczone, że „dodałbym gazu”.
– Wracając do tematu wyborów – startujesz z listy UPR. Partia ta nie jest kojarzona ze zbyt wolnościowym programem…
– Ale to jest jedyna partia, w ramach której mieszczą się skrajni wolnościowcy, których tam jest sporo.
– Jak dużo?
– W zależności od oddziału od 10 do 25%.
– Nie są oni zbyt widoczni…
– Niestety nie.
– Dlaczego?
– Głoszenie poglądów skrajnie wolnościowych nie jest popularne i nie przysparza głosów wyborców.
– Ty jednak startujesz z takim właśnie programem.
– Ja odważyłem się publicznie powiedzieć, jaki mam program i chcę zobaczyć, czy przysporzy mi to głosów, czy nie. Jeżeli dostanę jakieś głosy, to sądzę, że osoby o wolnościowych poglądach w UPR będą bardziej widoczne.
– Na razie jednak w UPR dominuje jakaś dziwaczna mieszanka skrajnego legalizmu, konserwatyzmu i nacjonalizmu z pewną domieszką liberalizmu gospodarczego.
– Niestety tak. Ale w Polsce nie ma partii wolnościowej. A UPR jest jedyną partią, która przynajmniej w sferze gospodarczej lub niektórych swobód obywatelskich dopuszcza bardzo dużo wolności.
– W programie wyborczym UPR wyczytałem jednak np., że pornografia powinna być sprzedawana i dostępna jedynie w wyznaczonych miejscach, oznaczonych literą „X”…
– Ale za to bez ograniczeń, jeżeli chodzi o hard-porno, sodomię itp.
– Mnie się jednak wydaje, że to właściciel księgarni czy kiosku, a nie polityk czy urzędnik powinien decydować, czy sprzedawać i wystawiać takie rzeczy, czy nie.
– Mnie się wydaje dokładnie tak samo. Ale uważam, że więcej wolności będzie, jak w miejscu zasłoniętym od ulicy kupię sobie takie rzeczy, które obecnie są nielegalne.
– Jednak ten punkt programu pokazuje, że UPR uważa, iż to państwo ma załatwiać za rodziców kwestię wychowywania ich dzieci – czyli np. pilnować, żeby nie oglądały i kupowały pornografii.
– To nie jest tak. Oni chcą, żeby dziecko nie było „narażone” na oglądanie czegoś, co go może podniecić, ale tylko i wyłącznie w miejscu publicznym. A co się dzieje poza tym, to państwo nie powinno się w to w ogóle mieszać.
– Czy witryna prywatnej księgarni jest miejscem publicznym?
– Według tej koncepcji, z którą ja się zresztą nie zgadzam, jeśli coś widać z miejsca publicznego, to niech to będzie przyzwoite.
– A co, jeżeli ateiści czy sataniści zażądają, by państwo chroniło ich dzieci przed widokiem krzyży, obrazów religijnych itp.?
– O to należy spytać konserwatystów z UPR.
– Jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze, to UPR jest wprawdzie za wolnym rynkiem, ale zamierza zachować przymusowe podatki i niektóre monopole państwowe (np. na bogactwa naturalne). Czy jest to Twoim zdaniem wolnościowe?
– Nie.
– Czyli według Ciebie nie powinno być podatków?
– Podatki powinny być tylko i wyłącznie dobrowolne i celowe.
– To znaczy płacone na określony cel – np. na bezpieczeństwo, oświatę?
– Chodzi o to, że jak obywatel wyjeżdża za granicę, to niech zapłaci za paszport i za to, że nasze ambasady w razie czego będą mu pomagać, a nawet w przypadku uwięzienia przez jakichś dzikich państwo wyśle komandosów, by go odbić (może być to firma ochroniarska z przetargu). Dalej, jeśli masz jakąś działkę, to jak będziesz płacił niewielką sumę od metra kwadratowego, to państwo będzie ci trzymać hipotekę i w przypadku, gdy ktoś będzie ci chciał to zabrać, zrobi z tym porządek. Natomiast oświatę czy kulturę państwo nie powinno się w ogóle zajmować.
– A jeśli ktoś uważałby, że sam może ochronić swój dom lub że lepiej od państwa zrobi to ktoś inny – jakaś prywatna firma ochroniarska?
– To niech nie płaci państwu. Tylko jeśli ktoś inny to zajmie i zacznie za to płacić państwu, to może być to koniec firmy ochroniarskiej. Zresztą uważam, że celem państwa jest zapewnienie maksymalnej wolności obywatelom na jego terenie oraz obrona przed innymi państwami, w wyniku czego mamy więcej wolności, niż gdybyśmy byli pod okupacją. Chociaż w latach osiemdziesiątych był taki dowcip, że najlepiej dla Polski będzie wypowiedzieć wojnę Stanom Zjednoczonym, po czym się poddać. Uważam, że wcale nie byłoby to takie głupie – chociaż USA obecnie nie są wolnym krajem, to zakres wolności obywateli był wtedy znacznie większy niż w Polsce.
– A jak to się ma według Ciebie teraz?
– Nadal jest tam większy zakres swobód obywatelskich.
– Wielu Amerykanów jest jednak bardzo niezadowolonych i uważają swój rząd za faszystowski…
– Mają rację. Ale w sumie mają znacznie więcej wolności, niż my w Polsce.
– W niektórych dziedzinach jednak w Polsce na razie panuje większa wolność – np. jeśli chodzi o zażywanie narkotyków…
– Ale w innych dziedzinach większa wolność panuje w Stanach i dla większości zwykłych ludzi w USA jest znacznie więcej wolności.
– Jeżli już mowa o narkotykach – to jaki jest Twój program w tej kwestii? Czy jest on zgodny z programem UPR?
– Całkowita legalizacja narkotyków, a także sterydów itp. środków, co akurat jest zgodne z programem UPR.
– Również jeśli chodzi o handel tzw. twardymi narkotykami?
– Oczywiście.
– A jakie jest Twoje stanowisko wobec służby wojskowej? UPR jest tu za zniesieniem przymusu, ale wyczytałem, że są oni za tym, by państwo organizowało dla młodzieży szkolnej wakacyjne obozy wojskowe…
– Pierwszy raz o tym słyszę, by UPR chciała wprowadzić tego typu przymus, a poza tym UPR chce, by wszystkie szkoły były prywatne i nie było czegoś takiego jak Ministerstwo Oświaty. Więc jeśli jakiś członek UPR będzie sobie organizował obozy paramilitarne dla młodzieży, to jego sprawa.
– A czy państwo powinno organizować takie obozy?
– Nie.
– Jeśli jesteśmy już przy kwestii szkolnictwa – czy powinien istnieć jakiś odgórnie narzucony przez państwo przymus lub program nauczania, nawet zakładając, że wszystkie szkoły będą prywatne?
– W żadnym wypadku. Ja osobiście uważam większość czasu spędzonego w szkole jako czas stracony.
– A co z finansowaniem tych szkół?
– W okresie przejściowym UPR chce wprowadzić tzw. czek oświatowy, który rodzic mógłby zrealizować w dowolnej szkole, do której pośle swoje dziecko. Po pewnym czasie wszystkie szkoły byłyby już całkowicie prywatne i finansowane z prywatnych funduszy, bez żadnego przymusu uczęszczania do nich.
– A jeżeli chodzi o szkoły wyższe?
– Tak samo.
– Czyli bez żadnych dotacji ze strony państwa czy gmin?
– Oczywiście.
– Myślę, że trudno będzie przekonać studentów, by płacili z własnej kieszeni za swoje studia…
– A ja nie widzę powodu, dla którego wszyscy ci, którzy się nie uczą mają komuś dopłacać do nieróbstwa i przedłużać młodość. W takim razie ja się również powinienem domagać, by państwo od czasu do czasu zafundowało mi jakąś panienkę na laskę albo numerek.
– Sztandarowym hasłem UPR w tych wyborach jest: „Kara śmierci dla morderców”. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat.
– A dlaczego nie? Nie widzę powodu, dla którego rodzina ofiary ma być okradana w formie podatków, za co się funduje więźniowi przyzwoite warunki. Jeśli morderca nie potrafi dogadać się z rodziną ofiary i skutecznie zrekompensować jej strat, to niech wisi. A dla szczególnych psychopatów zarezerwowałbym walki gladiatorskie, przy czym część wpływów z biletów i zakładów mogłyby dostać rodziny poszkodowanych jako rekompensatę.
– Czy uważasz, że częste stosowanie kary śmierci odstraszy potencjalnych morderców?
– Kara nie jest po to, by odstraszać, a po to, by wymierzać sprawiedliwość. Jest to normalna spłata długów. Tak samo, jak pożyczając od kogoś pieniądze powinieneś je oddać, to jeśli ktoś zabił kogoś z twojej rodziny lub twojego kumpla, też powinien spłacić ci dług.
– Ofierze to jednak nawet ukaranie mordercy śmiercią nic już nie pomoże…
– Czy czułbyś się bezpieczniej, gdybyś był ubezpieczony w firmie ubezpieczeniowej, która w przypadku zabójstwa popełnionego na tobie pomściłaby cię i zabiła sprawcę?
– Oni pewnie chcieliby najpierw odzyskać od niego poniesione przez siebie koszty…
– Po pierwsze płaciłbyś im ubezpieczenie za to właśnie, co mieliby zrobić i to byłaby ich kalkulacja ryzyka, a po drugie morderca miałby nerki, rogówkę, szkielet i wiele innych rzeczy, które można opchnąć.
– A czy nie doprowadziłoby to do niekończącej się wendety?
– Nie sądzę, gdyż w większości przypadków rodzina wybrałaby rozwiązania polubowne. Poza tym bandyci rzadko kiedy mają liczne rodziny.
– Z tego, co zrozumiałem, to zabójstwo powinno być ścigane z oskarżenia prywatnego, na wniosek rodziny lub znajomych ofiary?
– Lub na wniosek towarzystwa ubezpieczeniowego, w którym była ona ubezpieczona, albo lokalnego szeryfa, któremu dokładała się do pensji.
– I decyzja, czy zastosować karę śmierci, czy nie, zależałaby od tych osób?
– Oczywiście. Ale zmieńmy może temat i porozmawiajmy o sprawach bardziej realnych, bliższych i łatwiejszych do osiągnięcia. Chodzi o legalizację słabych narkotyków, zniesienie przymusu służby wojskowej, zniesienie obowiązku meldunkowego oraz likwidację przeżytków komunizmu – izb wytrzeźwień i kolegiów ds. wykroczeń. Uważam, że są to sprawy drobne, ale możliwe do wywalczenia w ramach obecnej demokracji.
– Czy politykom można wierzyć? Już w 1988 r. przy okrągłym stole uzgodniono likwidację kolegiów ds. wykroczeń, a gdy jego uczestnicy dostali się do Sejmu, to o tym zapomnieli. I czy posłowie UPR nie zrezygnują z tych punktów programu, żeby uzyskać doraźne korzyści polityczne?
– Ja mogę mówić tylko za siebie. Po pierwsze nie sądzę, by bycie posłem było dla mnie rzeczą specjalnie przyjemną…
– Jak to? Pieniądze, bezpłatne przejazdy, biuro poselskie…
– Ale nie mógłbym żyć tak, jak żyję obecnie, co jest, sądzę, bardziej przyjemne.
– Myślisz, że nie miałbyś czasu na przyjemności?
– Ale musiałbym uczestniczyć w głosowaniach, posiedzeniach Sejmu, kretyńskich komisjach, co jest równie nudne jak lekcja w szkole podstawowej albo msza, na którą nie uczęszczam. Jedyna korzyść z bycia posłem to prawo do legalnego posiadania broni, z którego zamierzam skorzystać. Mam ochotę na Sig-Sauera P229 z celownikiem laserowym, kaliber 357.
– A po co?
– Każdy normalny facet z jajami lubi takie zabawki.
– Jesteś za tym, by posiadanie broni było legalne nie tylko dla posłów?
– Oczywiście. Bandyci mają broń nielegalnie, a wielu policjantów, którzy posiadają ją legalnie używa jej w celach pozasłużbowych. Poza tym gdyby społeczeństwo było uzbrojone, to władzom nie przyszłoby nawet do głowy, że można zalać jakieś wioski wysadzając wały przeciwpowodziowe, jak to miało miejsce podczas ostatniej powodzi.
– Wracając do tematu – czy nie obawiasz się, że UPR w przypadku dostania się do Sejmu oleje kwestie wojska, narkotyków, izb wytrzeźwień itp., a zajmie się walką o stołki?
– Zawsze jest takie ryzyko. Ale kto nie ryzykuje, ten nie ma.
– Kandydujesz z dalszego, osiemnastego miejsca na liście. Prawdopodobne jest, że głosy oddane na Ciebie pomogą się dostać do Sejmu komuś innemu, kto jest na niej wyżej…
– Nie wykluczam tego, ale nawet jeśli dostanie się ktoś inny – o ile będzie to UPR, a nie inna partia – to Sejm będzie bardziej rozdrobniony, skłócony, państwo represyjne będzie słabsze i per saldo obecnie posiadane wolności nie zostaną zagrożone.
– UPR w obecnych wyborach startuje razem z m. in. Partią Republikanów i Ruchem Autonomii Śląska. Co, jeśli na oddanych na Ciebie ewentualnych głosach zyskają kandydaci z akurat tych partii?
– Jeśli chodzi o Republikanów, to nie wiem, ale uważam, że bez Religi mają małe szanse. Jeżeli chodzi o RAŚ, to walczenie o autonomię dla Śląska wcale nie jest takie głupie, bo każda walka o autonomię jakiegoś regionu jest tak naprawdę walką przeciwko warszawskiej biurokracji.
– Jesteś podobno jednym z członków założycieli Związku Ludności Narodowości Śląskiej?
– Tak.
– Czyli uważasz się nie za Polaka, tylko za Ślązaka?
– Tak.
– Wielu ludzi uważa narodowość Śląską za sztuczny twór powołany przez grupę działaczy na potrzeby wyborów – może jeszcze nie tych, ale przyszłych – ze względu na preferencje wyborcze dla mniejszości narodowych…
– Nie sądzę, bo według nowej konstytucji takowych preferencji raczej nie będzie, ale nie ukrywam, że chodzi tu o wyrwanie pieniędzy od państwa i skorzystanie z różnych przywilejów należnych mniejszościom.
– Czy uważasz, że istnienie takich przywilejów jest słuszne?
– Nie. Jest to niesprawiedliwe, ale skoro coś takiego istnieje, to należy z tego skorzystać.
– Są obawy, że działalność zarówno ZLNŚ jak i RAŚ może doprowadzić do oderwania Śląska od Polski i np. przyłączenia go do Niemiec…
– Do Niemiec nie sądzę – prędzej jako zupełnie niepodległe państwo.
– Czy uważasz, że takie państwo czy autonomiczny region mógłby być bardziej wolnościowy niż obecne państwo?
– Jeżeli Polska nawet by się rozpadła na klika drobnych państw, to każdy mógłby wybrać dla siebie to, co mu bardziej pasuje.
– Wracając do Twojego startu w wyborach – wielu wolnościowców uważa, że lepiej nie brać w nich udziału, a nawet aktywnie nawoływać do bojkotu.
– Niech ci sami wolnościowcy najpierw zaczną skutecznie bojkotować samo państwo – niech przestaną korzystać z różnych świadczeń państwowych, kupować wódkę i papierosy z akcyzą, jeździć grzecznie samochodem w stanie trzeźwym z prawem jazdy itp. Miałoby to sens, jeżeli wszyscy politycy kandydujący w wyborach byliby co do jednego zgraną bandą świń, a tak nie jest – bo jeśli nawet wszyscy łącznie ze mną to świnie, to na pewno świnie te nie są zgrane. Poza tym można wybierać między mniejszymi a większymi świniami. Jeżeli zobaczę, że są jacyś chętni ludzie, którzy na mnie zagłosują, to znaczy, że to, co robię ma jakiś sens i w następnych wyborach będę się starał kandydować z lepszego miejsca albo z listy jakiejś partii wolnościowej, która mam nadzieję powstanie.
Rozmawiał Jacek Sierpiński